Car Charging Group publikuje sprawozdania z działalności z dużym opóźnieniem. Po raporcie za trzeci kwartał 2014r. wydaje się, że sytuacja spółki jest zła

Firma Car Charging Group opublikowała niedawno sprawozdanie finansowe za trzeci kwartał 2014r. Nie jest to żart. Sytuacja spółki najwyraźniej gmatwa się i pogarsza w coraz szybszym tempie przez co ma już ona ogromne opóźnienie w publikowaniu wyników. Dla udziałowców musi to być przykre doświadczenie, a najgorsze jeszcze przed nimi, bowiem jeśli bilans radykalnie się nie poprawi, firma zbankrutuje.

W trzecim kwartale ubiegłego roku Car Charging Group zwiększyła przychody o 1044% rok do roku, do rekordowych 1,02 mln USD. Rekordowe były także wpływy z udostępniania punktów ładowania - 414 tys. USD (wzrost o 913% rok do roku). Wysokie wzrosty wynikają z niskiej bazy.

Niestety rekordowe są również straty netto na poziomie 8,45 mln USD. To nawet gorzej niż w drugim kwartale (wcześniejszy wpis). Skumulowana strata netto przekracza już 60 mln USD.

Brak gotówki oznacza konieczność emisji kolejnych akcji. Na początku roku firma informowała o pozyskaniu 6 mln USD (wcześniejszy wpis), ale przy kwartalnych stratach rzędu 8 mln USD to drobiazg.

Najnowszy raport wskazuje, że w gestii Car Charging Group znajduje się około 4900 zainstalowanych terminali prądu przemiennego (wcześniej podawano 4600) oraz 117 zainstalowanych szybkich ładowarek (wcześniej podawano 4600).

Car Charging Group twierdzi, że miesięcznie dostarczała w trzecim kwartale 2014r. 1017 MWh energii (wzrost o 695% rok do roku). Średnio oznacza to około 7 kWh dziennie na jedno urządzenie (licząc 5 tys. urządzeń).

Średni przychód z usług ładowania na jedno urządzenie to 83 USD kwartalnie, mniej niż 28 USD miesięcznie i mniej niż 1 USD dziennie.

414 tys. USD przychodu w kwartale odniesione do 1017 MWh miesięcznie oznacza średnio niecałe 0,14 USD przychodu na każdą dostarczoną kWh energii. To dużo mniej niż wynikałoby z cennika (wcześniejszy wpis) i pewnie nie starcza/lub ledwie starcza na energię elektryczną.

Sprawozdanie z działalności Car Charging Group to prawdziwy koszmarek. Sytuacja spółki jest niezwykle skomplikowana i generalnie nie widać aby biznes miał w najbliższej przyszłości wyjść na prostą. Po największym „właścicielu i operatorze” punktów ładowania w USA (prawdopodobnie pod względem liczby punktów ładowania) można byłoby się raczej spodziewać czegoś lepszego.

Jedną z bardziej znamiennych informacji jest to, że z bliskiej współpracy z Car Charging Group wycofał się amerykański oddział Nissana, który najwyraźniej dość miał niedotrzymanych umów i niekompetencji. Na początku 2013r. spółka zawarła umowę, w ramach której miała zainstalować 48 szybkich ładowarek CHAdeMO (wcześniejszy wpis 1, wcześniejszy wpis 2). Koszt urządzeń dla Car Charging Group wynosił około 16,5 tys. USD za sztukę. Dopiero po roku czasu firma ogłosiła, że zamierza urządzenia włączyć do sieci punktów ładowania, co było jednym z wymagań (wcześniejszy wpis). Według stanu na trzeci kwartał 2014r. udało się zainstalować jedynie 7 sztuk. Nie mogąc wywiązać się z terminów spółka sprzedała za zgodą Nissana 5 ładowarek, prawdopodobnie zainstalowała jeszcze 5 (razem 12), ale 2 kwietnia 2015r. Nissanowi skończyła się cierpliwość i postanowił rozwiązać umowę i zabrać 31 ładowarek.

Przy takich perypetiach Car Charging Group raczej może już zapomnieć o współpracy z innymi producentami aut. Bez pieniędzy, bez bieżących zysków i bez rozbudowy sieci o szybkie ładowarki uzyskane w korzystnych cenach, przyszłość Car Charging Group rysuje się raczej w czarnych barwach, czego na pewno nie można powiedzieć o dobrze opłacanej czapie decyzyjnej.