Kilka dni temu Carlos Ghosn, szef Aliansu Renault-Nissan, spotkał się ze studentami Uniwersytetu Stanforda, z którymi rozmawiał o przyszłości samochodów elektrycznych

Kilka dni temu Carlos Ghosn, szef Aliansu Renault-Nissan, spotkał się ze studentami Uniwersytetu Stanforda, z którymi rozmawiał o przyszłości samochodów elektrycznych. Wystąpienie odbyło się w dniu otwarcia nowego centrum badawczo-rozwojowego Aliansu w Krzemowej Dolinie. Alians Renault-Nissan inwestuje w uruchomienie masowej produkcji samochodów elektrycznych około 5,4 mld USD.

Ghosn przewiduje, że w 2020r. co dziesiąte auto sprzedawane na świecie będzie miało napęd elektryczny (około 8-8,5 mln aut rocznie). Dla porównania w 2010r. sprzedano na świecie około 20 tys. samochodów elektrycznych i około 73 mln spalinowych. Szef Aliansu Renault-Nissan jest ponadto przekonany, że mniej skomplikowane i prostsze w konstrukcji samochody elektryczne będą docelowo (przy masowej produkcji) tańsze od swoich spalinowych odpowiedników.

Szybkie ładowarki prądu stałego CHAdeMO opracowane przez Nissana kosztują dziś w Japonii około 11-12 tys. USD. To znacznie mniej niż przed rokiem, kiedy były wprowadzane na rynek za około 16,3 tys. USD netto (ceny bez instalacji) (wcześniejszy wpis). Obecnie w Japonii działa już przynajmniej 670 terminali szybkiego ładowania CHAdeMO [3].

Ghosn przewiduje, że w ciągu 4-5 lat uda się podwoić zasięg aut elektrycznych wykorzystując ulepszone akumulatory litowo-jonowe. Dla Leafa oznaczałoby to możliwość pokonania około 300 km na jednym ładowaniu. O znacznym wzrośnie energii właściwej ogniw litowo-jonowych w ciągu kilku najbliższych lat mówi także firma LG Chem (wcześniejszy wpis).

Ghosn podkreślił także, że nawet w najgorszym przypadku, gdy 100% energii elektrycznej pochodzi z elektrowni węglowych, auta elektryczne nie tylko odsuwają emisję od skupisk ludzkich, ale także ją zmniejszają. W najkorzystniejszym przypadku emisja będzie nawet dziesięciokrotnie mniejsza niż z najlepszych silników spalinowych z bardzo restrykcyjnymi normami.